środa, 29 października 2014

OCZAMI KURSANTA POLE DANCE - "jeśli oni mogą, to ja też" - Katerina Zharyk

Katerina Zharyk – kiedyś kursantka Hell Yeeah Pole Dance Studio

Jaka jest moja pole dance'owa historia?

Zawsze interesowałam się gimnastyką. Jako dziecko chodziłam na lekcje gimnastyki przez 5 lat i wówczas miałam wrażenie, że wszystko było możliwe. Potem mijał czas, zmieniały się również rzeczy, jak również moje zainteresowania. Kiedy miałam 20 lat i wróciłam z USA, nie mogłam poznać swojego ciała.
W roku 2012 zdecydowałam się na drastyczne decyzje. Porzuciłam leniwy amerykański styl życia. Zmieniłam dietę na wegetariańską, zaczęłam chodzić na siłownię i na lekcje “sexy dance”, które zaczynały być popularne. Na lekcjach główny nacisk kładziono na koordynację i rozciągnięcie. Interesowałam się również tańcem brzucha, który jest dla mnie czymś magicznym i tajemniczym – akcesoria, tatuaże, makijaż. I tak chodząc na różne lekcje, nagle znalazłam się w grupie dziewczyn wskakujących na rurkę w pozycjach odwróconych i pomyślałam – wow, to jest to!
Moja pierwsza instruktorka nalegała, by na zajęcia brać ze sobą buty na wysokim obcasie. Najpierw uczyłyśmy się kroków na bosaka, a potem wkładałyśmy nasze “sportowe :)” obuwie. I moim zdaniem to ma znaczący wpływ na koordynację. Lekcje w miarę upływu czasu zmieniły się z uczenia się nowych tricków w tworzenie układów – to połączenie zdecydowanie pozytywnie wpływa na rzeźbienie sylwetki oraz uczy pięknego poruszania się.
Jako początkująca kursantka, która nigdy wcześniej nie miała do czynienia ze sportami siłowymi, bardzo się zmagałam. Miałam słabe dłonie, ręce, brzuch i pośladki, czyli tak naprawdę prawie wszystko. Tak szczerze - czasami bardzo zazdrościłam niektórym instruktorom, ale to była ta fajna forma zazdrości, która motywowała mnie do rozwoju. Mówiłam sobie “jeśli oni mogą, to ja też”.
Najpierw trenowałam pole dance jakieś 3 miesiące, potem zrobiłam sobie dłuższą (8-miesięczną) przerwę, którą wykorzystałam na ćwiczenie siły i wytrzymałości mięśni na siłowni. Moim zadaniem było pozbycie się nadmiaru kilogramów, wyrzeźbienie mięśni, praca nad brzuchem no i pompki, pompki, pompki! Kiedy poczułam się lepiej i gotowa, wróciłam do pole dance. Jako że minęło dużo czasu, musiałam wrócić na zajęcia początkujące, ale byłam zdumiona, jaki mam silny uchwyt, który nie był dla mnie możliwy rok wcześniej. Obecnie uważam, że jestem na poziomie 2-3, czyli średni. Zdaję sobie sprawę, ile jeszcze pracy mnie czeka i ile muszę się jeszcze nauczyć. Chciałabym też być bardziej rozciągnięta, ale to mój kolejny cel.

Dla kogo jest pole dance?

Jeśli szukacie jakichś delikatnych zajęć dla zabawy lub coś w stylu jogi – to pole dance (pole sport) na pewno nie będzie dla was. Ale jeśli chcecie podjąć wyzwanie i pokonać własne słabości, no to nic tylko hop na rurkę. Odkryjecie dość szybko, że nie ma lepszego uczucia niż opanowanie nowego tricku, który wydawał się absolutnie niemożliwy do wykonania jeszcze niedawno.

Co mnie cieszy w związku z pole dance?

Cieszę się, że powoli społeczeństwo zaczyna się przekonywać do pole dance I zaczyna być bardziej świadome, czym jest pole dance i że nie ma to nic wspólnego z klubowym tańcem gogo. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele osób kojarzy pole dance źle i podejrzewają osoby trenujące pole dance o pracę jako striptizerki w klubach nocnych. Moja rada dla takich “życzliwych inaczej” - chwyćcie za rurkę i spróbujcie zrobić jakikolwiek trick. Czy wówczas chińska faga będzie miała nadal w ich oczach charakter erotyczny?

Moja rada dla polskich szkół?

Chciałabym, aby studia, szkoły w Polsce bardziej stawiały na połączenie pole sportu ze stretchingiem oraz pole dance. Chciałabym zaznaczyć, że słowo dance - taniec - nie jest w nazwie ot tak sobie i warto zwrócić uwagę na coś więcej niż tricki. Nie chcę się czuć na zajęciach jakbym utknęła w środowisku osób pompujących mięśnie na rurce. Proszę – ja chcę dbać o estetykę ruchów, a nie wykonywać wszystko jak jakaś maszyna. Według mnie głównym zadaniem polskich szkół pole dance powinno być stawianie na łączenie tricków oraz kroków w układach do fajnej muzyki. Patrząc na to z punktu widzenia marketingowego, to przecież mogłoby być najlepszym wabikiem, jak również wnieść bardzo dużo do nauki/zajęć. To jednak wymaga, by instruktorami byli tancerze, a nie osoby przypadkowe.

Co dalej?

Na wakacje wyjeżdżam do USA i na pewno będę chodziła gdzieś na lekcje pole dance, by zdobywać więcej doświadczeń i odkrywać nowości. Chciałabym, by moja nauka poszła w kierunku tańczenia fajnych układów do każdej piosenki, która mnie zainspiruje. Dla mnie pole dance jest nie tylko wyzwaniem, bo przynosi mi zarazem wiele radości!

zdjęcie pochodzi z prywatnego archiwum Kateriny Zharyk