Wiktoria Wosińska – zwyciężczyni
mikołajkowego konkursu Pole Dance Polska "Pole Dance poza studio vol. 1" – zaraża swoim
optymizmem i pasją. Co ją tworzy i inspiruje – przeczytajcie sami
Natalia Maria Wojciechowska: Na
początek standardowo - jak rozpoczęła się Twoja przygoda z pole
dance?
Wiktoria Wosińska: Taniec od zawsze
był obecny w moim życiu. Próbowałam swoich sił w różnych
stylach tańca od towarzyskiego po dancehall, ale za każdym razem
czułam, że to nie jest to. Zawsze instruktorzy powtarzali mi, że
każdy z tych tańców ma swój określony charakter. Zaczęłam
szukać takiego stylu, w którym to ja będę mogła decydować o
jego charakterze… Rozpoczęłam poszukiwania nowych inspiracji,
trafiłam na artykuł poświęcony pole dance oraz filmik Anastasi
Skukhtorovej – "Angel". Oglądałam go z niedowierzaniem i myślą,
że też muszę tego spróbować. Później były już tylko
poszukiwania szkoły, w której prowadzone są kursy tańca na rurze
i pierwsze zajęcia ;).
NMW: Kiedy poczułaś taki moment, że już bez pole dance to raczej nie możesz iść dalej przez życie, no i jakie są objawy tej przyjemnej dolegliwości?
WW: W czerwcu skręciłam kostkę.
Akurat w tym czasie zaczynałyśmy robić na treningach coraz to
trudniejsze odwrócone figury: scorpio, gemini… Kiedy siedząc z
nogą w szynie oglądałam filmik wspomnianej już Anastasi, zdałam
sobie sprawę, że pole dance zajmuje w moim życiu bardzo ważne
miejsce. Chyba już tak jest, że najbardziej doceniamy to, co
utracimy, choćby nawet tak na chwilę. Do treningów wróciłam w
połowie października, a dziś czuję się od nich uzależniona ;).
To niesamowite, mogę mieć naprawdę zły dzień, ale jak tylko
znajdę się na sali treningowej, zapominam o wszystkim. Wtedy liczy
się tylko czas, jaki mogę z uśmiechem na twarzy poświęcić na
doskonalenie moich umiejętności oraz pracę nad własnym ciałem.
NMW: Ile ćwiczysz? Jakie są Twoje
plany? Jakieś konkursy? A może licencja instruktora? Czy po kolei -
wszystko?
WW: Staram się ćwiczyć jak
najczęściej. Średnio dwa/trzy razy w tygodniu po półtorej
godziny. Jeśli z powodu innych obowiązków zdarzy mi się opuścić
trening, nadrabiam go ćwiczeniami na wzmocnienie mięśni i
stretchingiem. Moim noworocznym postanowieniem (a także planem
na najbliższą przyszłość) jest wygospodarowanie większej
ilości czasu nie tylko na „rurkowe” treningi, ale także street
workout oraz obowiązkowo na stretching. Konkursów nie wykluczam.
Myślę, że jest jednak trochę za wcześnie, aby brać w nich
udział.
NMW: Jak na pole dance zareagowali Twoi
najbliżsi? Jak im o tym powiedziałaś, albo może jak niektórzy
- zaskoczyłaś ich pokazem?
WW: Mam bardzo dobry kontakt z
rodzicami i bratem, zawsze mnie wspierają. Tak było i wtedy, kiedy
dowiedzieli się, że zamierzam zacząć tańczyć na rurze. Prawda,
tacie początkowo nie bardzo podobały się moje siniaki, przekonał
się do nich zaraz po obejrzeniu pierwszego filmiku w moim
telefonie. Znajomi reagowali różnie. Niektórzy słuchali z
niedowierzaniem, inni byli pozytywnie zaskoczeni, a część
stwierdziła, że to pokręcony pomysł. Przypomniała mi się dość
zabawna sytuacja. Pewnego razu stałam z grupą znajomych pod
uczelnią, wtedy jeszcze nie wiedzieli, że zaczęłam trenować pole
dance. Rozmawialiśmy, kiedy nagle spojrzałam na zegarek i okazało
się, że powinnam iść na trening. Pożegnałam się z nimi mówiąc,
że uciekam na pole dance. Mieli niesamowite miny, jakbym mówiła do
nich w obcym języku. Zapytali czym jest pole dance, odpowiedziałam;
„No jak to nie wiecie?! Pole dance to taniec na rurze!”
.
.
NMW: Masz swoją idolkę, idola?
WW: Anastasia Sokolova oraz Anastasia
Skukhtorova są dla mnie wzorami wytrwałości i odwagi do
przekraczania wszystkich możliwych granic. Uwielbiam je za to, że
łączą lekkość z niesamowitą siłą, profesjonalizm z wielką
skromnością. Jeśli chodzi o polskie tancerki - Agata Jarzębowska
jest dla mnie osobą, od której można się wiele nauczyć. Podczas
ostatnich warsztatów pokazała mi, że warto do uczenia się nowych
figur podchodzić ze spokojem i pokorą. Zwłaszcza kiedy próbuje
się zrobić jade lub allegrę ;).
NMW: Gdzie ćwiczysz i kto Cię uczy? Dlaczego wybrałaś akurat tę szkołę i tego instruktora?
WW: Ostatnimi czasy ćwiczę w
różnorodnych szkołach. Przygodę z pole dance zaczęłam w Novej w
Katowicach pod czujnym okien Ani Bozhenko. Kiedy szukałam szkoły
tańca, Nova była jedną z dwóch możliwości. Z biegiem czasu
zaczęłam korzystać z otwartej sali w Sunset Girl Pole Dance
Studio. Ostatnio do tych dwóch miejsc dołączyła jeszcze na mojej
mapie Favela - z powodu wysokiej jakości sprzętu i częstego
udostępniania wolnej sali swoim kursantkom. Mam przeczucie, że na
tym się nie skończy!
NMW: Czy masz swoją ulubioną firmę produkującą rurki, akcesoria, talki itd.? Jakie i dlaczego?
WW: Myślę, ze nikogo, kto ma styczność
z pole dancem, nie zaskoczę, mówiąc, że Sun Pole i X-Pole są moimi
faworytami, jeśli chodzi o produkcję rurek. Z Sun Pole'a wolę rurki
obrotowe, a z X-Pole'a statyczne. Magnezji nie udało mi się jeszcze
kupić takiej, żebym była z niej w stu procentach zadowolona
NMW: Niejednokrotnie w środowisku
przewija się motyw dziwnych komentarzy w stosunku do osób
trenujących pole dance, czy Ty też spotkałaś się z niesprawiedliwym zachowaniem tylko dlatego, że trenujesz pole
dance?
WW: Niestety tak, kilka razy znalazłam
się w takiej sytuacji. Dzięki temu udało mi się znaleźć dobry
sposób na pokazanie takim ludziom, że pole dance niewiele na
wspólnego z zadymionymi klubami nocnymi. Kiedy podczas rozmowy o
tańcu na rurze usłyszałam kilka niezbyt przyjemnych słów
skierowanych w moją stronę, postawiłam mojemu rozmówcy ultimatum.
Powiedziałam mu wtedy, że jeśli zrobi odwrócony krzyż, może
myśleć i mówić o osobach trenujących taniec na rurze, co mu się
podoba. Próbował raz, drugi, trzeci, czwarty, aż w końcu doszedł
do wniosku, że to wcale nie jest takie proste, jak się wydaje. A
przede wszystkim uświadomił sobie, że nie powinien oceniać czegoś,
o czym nie miał zielonego pojęcia!
NMW: Czego pole dance'owego życzyłabyś sobie i innym na święta?
WW: Przede wszystkim odpoczynku w
świątecznej atmosferze, aby nabrać sił na jak największą ilość
treningów. Wytrwałości, nowych inspiracji, odwagi do przesuwania
„pole dance'owych” granic.
NMW: Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia pochodzą z archiwum
osobistego Wiktorii Wosińskiej.