Katerina Zharyk – kiedyś kursantka Hell Yeeah Pole Dance Studio
Jaka jest moja pole dance'owa historia?
Zawsze
interesowałam się gimnastyką. Jako dziecko chodziłam na lekcje
gimnastyki przez 5 lat i wówczas miałam wrażenie, że wszystko było możliwe. Potem mijał czas, zmieniały się również rzeczy, jak również moje
zainteresowania. Kiedy miałam 20 lat i wróciłam z USA, nie mogłam
poznać swojego ciała.
W roku 2012
zdecydowałam się na drastyczne decyzje. Porzuciłam leniwy amerykański
styl życia. Zmieniłam dietę na wegetariańską, zaczęłam chodzić na
siłownię i na lekcje “sexy dance”, które zaczynały być popularne. Na
lekcjach główny nacisk kładziono na koordynację i rozciągnięcie.
Interesowałam się również tańcem brzucha, który jest dla mnie czymś
magicznym i tajemniczym – akcesoria, tatuaże, makijaż. I tak chodząc na
różne lekcje, nagle znalazłam się w grupie dziewczyn wskakujących na
rurkę w pozycjach odwróconych i pomyślałam – wow, to jest to!
Moja
pierwsza instruktorka nalegała, by na zajęcia brać ze sobą buty na
wysokim obcasie. Najpierw uczyłyśmy się kroków na bosaka, a potem
wkładałyśmy nasze “sportowe :)” obuwie. I moim zdaniem to ma znaczący
wpływ na koordynację. Lekcje w miarę upływu czasu zmieniły się z uczenia
się nowych tricków w tworzenie układów – to połączenie zdecydowanie
pozytywnie wpływa na rzeźbienie sylwetki oraz uczy pięknego poruszania
się.
Jako początkująca kursantka, która
nigdy wcześniej nie miała do czynienia ze sportami siłowymi, bardzo się
zmagałam. Miałam słabe dłonie, ręce, brzuch i pośladki, czyli tak
naprawdę prawie wszystko. Tak szczerze - czasami bardzo zazdrościłam
niektórym instruktorom, ale to była ta fajna forma zazdrości, która
motywowała mnie do rozwoju. Mówiłam sobie “jeśli oni mogą, to ja też”.
Najpierw
trenowałam pole dance jakieś 3 miesiące, potem zrobiłam sobie dłuższą
(8-miesięczną) przerwę, którą wykorzystałam na ćwiczenie siły i
wytrzymałości mięśni na siłowni. Moim zadaniem było pozbycie się
nadmiaru kilogramów, wyrzeźbienie mięśni, praca nad brzuchem no i
pompki, pompki, pompki! Kiedy poczułam się lepiej i gotowa, wróciłam do
pole dance. Jako że minęło dużo czasu, musiałam wrócić na zajęcia
początkujące, ale byłam zdumiona, jaki mam silny uchwyt, który nie był
dla mnie możliwy rok wcześniej. Obecnie uważam, że jestem na poziomie
2-3, czyli średni. Zdaję sobie sprawę, ile jeszcze pracy mnie czeka i
ile muszę się jeszcze nauczyć. Chciałabym też być bardziej rozciągnięta,
ale to mój kolejny cel.
Dla kogo jest pole dance?
Jeśli
szukacie jakichś delikatnych zajęć dla zabawy lub coś w stylu jogi – to
pole dance (pole sport) na pewno nie będzie dla was. Ale jeśli chcecie
podjąć wyzwanie i pokonać własne słabości, no to nic tylko hop na rurkę.
Odkryjecie dość szybko, że nie ma lepszego uczucia niż opanowanie
nowego tricku, który wydawał się absolutnie niemożliwy do wykonania
jeszcze niedawno.
Co mnie cieszy w związku z pole dance?
Cieszę
się, że powoli społeczeństwo zaczyna się przekonywać do pole dance I
zaczyna być bardziej świadome, czym jest pole dance i że nie ma to nic
wspólnego z klubowym tańcem gogo. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele
osób kojarzy pole dance źle i podejrzewają osoby trenujące pole dance o
pracę jako striptizerki w klubach nocnych. Moja rada dla takich
“życzliwych inaczej” - chwyćcie za rurkę i spróbujcie zrobić jakikolwiek
trick. Czy wówczas chińska faga będzie miała nadal w ich oczach
charakter erotyczny?
Moja rada dla polskich szkół?
Chciałabym,
aby studia, szkoły w Polsce bardziej stawiały na połączenie pole sportu
ze stretchingiem oraz pole dance. Chciałabym zaznaczyć, że słowo dance -
taniec - nie jest w nazwie ot tak sobie i warto zwrócić uwagę na coś
więcej niż tricki. Nie chcę się czuć na zajęciach jakbym utknęła w
środowisku osób pompujących mięśnie na rurce. Proszę – ja chcę dbać o
estetykę ruchów, a nie wykonywać wszystko jak jakaś maszyna. Według mnie
głównym zadaniem polskich szkół pole dance powinno być stawianie na
łączenie tricków oraz kroków w układach do fajnej muzyki. Patrząc na to z
punktu widzenia marketingowego, to przecież mogłoby być najlepszym
wabikiem, jak również wnieść bardzo dużo do nauki/zajęć. To jednak
wymaga, by instruktorami byli tancerze, a nie osoby przypadkowe.
Co dalej?
Na
wakacje wyjeżdżam do USA i na pewno będę chodziła gdzieś na lekcje pole
dance, by zdobywać więcej doświadczeń i odkrywać nowości. Chciałabym,
by moja nauka poszła w kierunku tańczenia fajnych układów do każdej
piosenki, która mnie zainspiruje. Dla mnie pole dance jest nie tylko
wyzwaniem, bo przynosi mi zarazem wiele radości!
zdjęcie pochodzi z prywatnego archiwum Kateriny Zharyk