czwartek, 31 października 2013

Taniec na rurze w spektaklu “Miłość z dostawą do domu” – zapowiadało się obiecująco

W dniu 30.10 w Teatrze Imka przy ul. M. Konopnickiej 6 odbyła się premiera sztuki o nośnym i chwytliwym tytule “Miłość z dostawą do domu”. Nie będę się rozwodziła nad spektaklem, ponieważ nie jestem zawodowym krytykiem teatralnym, a poza tym nie na całym spektaklu chciałabym się skupić, tylko na elementach, które z punktu widzenia pole dance były interesujące.
Mało osób wie, ale choreografię w tym spektaklu powierzono pani Marzenie Barcik. Dla tych, którzy nie wiedzą, kim jest pani choreograf, krótkie przypomnienie:
Marzena Barcik - Absolwentka Państwowej Szkoły Baletowej im. L. Różyckiego w Bytomiu oraz Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi; na wydziale: Organizacja Produkcji Filmowej i Telewizyjnej.
Marzena Barcik ma w swoim dorobku artystycznym stworzenie wielu opraw choreograficznych do prestiżowych produkcji krajowych i międzynarodowych m.in. takich, jak:
  • koncertów „Chopin – klasycznie, jazzowo, rockowo” Zagrzeb, Warszawa, Kair, Szanghaj, Paryż, Wiedeń, Berlin, Bukareszt, Pekin – 2011, 2010,
  • uroczystej Gali „Freedom’89. Born In Poland” Millenium Park, Chicago 2009,
  • uroczystej Gali „Nobel’83 – Pro Memoria” z okazji 25-lecia wręczenia nagrody Nobla prezydentowi L. Wałęsie, Teatr Wielki - Warszawa, dla TV Polsat 2008,
  • spektakli z okazji Otwarcia Hotelu Royal Atlas w Agadir, Maroko 2007,
  • koncertu „Żywioły Klasyki” Miejska strefa kultury 2006.
Posiada również w swoim dorobku liczne produkcje telewizyjne. Twórca choreografii takich programów, jak:
  • MY Camp Rock” dla Disney Channel 2010,
  • Граєш чи не граєш” dla Endemol Polska i Telewizji Ukraina 2010,
  • Gwiezdny Cyrk” dla TV Polsat 2008,
  • Misiek Koterski Show” dla TV Polsat 2008,
  • Grasz czy nie Grasz” dla Endemol Polska i Telewizji Polsat 2005-2007,
  • Tańca z Gwiazdami” - zwiastuny reklamowe IV Edycji, dla Telewizji TVN 2007,
  • Superjedynki” Opole dla Telewizji TVP 1, 2006.

Od 10 lat pracuje jako nauczyciel tańca, szkoląc dzieci, młodzież oraz dorosłych w takich technikach, jak: Jazz, Lyrical jazz, Broadway jazz, funky jazz, video clip dance, chair dance. Jest organizatorem warsztatów tanecznych oraz wykładowcą Historii Tańca. Od roku prowadzi zajęcia z techniki pole dance, które cieszą się dużym zainteresowaniem.

Pani Marzena od dawna związana jest również z pole dance, choć po cichu i bez wyróżniania się w gronie instruktorów, gdyż nie pojawiła się na ani jednych zawodach czy też konkursie, zatem trudno jest wypowiadać się na temat umiejętności tanecznych oraz choreograficznych pani Marzeny pod kątem czystego, nie zmąconego przez zamysł reżysera pole dance.

Tuż przed spektaklem, siedząc na widowni i widząc wcześniej na plakacie obok pozycji reżysera pozycję choreografa, spodziewałam się, że udział choreografa w tworzeniu spektaklu będzie znaczący, czyli że zobaczę chociaż jeden nie tyle układ, co może zespół ruchów przypominających układ taneczny, o którego stworzenie można by posądzić choreografa.

Jakże mogłam się tak mylić? Po rozpoczęciu spektaklu czekałam, czekałam, czekałam, upajając się miernymi dialogami i zastanawiając się, po co sztuki pokroju “Miłości z dostawą do domu” w ogóle powstają. Na scenie jednakże poza drętwą grą aktorską, za którą winić można twórców sztuki, z której zwyczajnie więcej wykrzesać się nie dało, zobaczyłam jedynie ruch sceniczny niemający nic wspólnego z jakąkolwiek formą taneczną oraz TĘ wyczekiwaną przeze mnie scenę, w której jedna z głównych postaci próbuje oczarować lub zszokować widzów, wykonując coś jakby taniec na rurze.

Widząc techników zmieniających scenografię, wytężyłam wzrok w pozytywnym oczekiwaniu na pojawienie się rurki i oto stanęła na środku sceny. Aktorka, której rola pani lekkich obyczajów została powierzona, zrobiła na rurce i wokół rurki coś, co może ewentualnie można by nazwać próbą wykonania jakichś elementów znanych z pole dance, ale bardziej jednak z tańca na rurze (przy rurze) w klubach nocnych. I na tym się skończyło.

Po tym, co zobaczyłam zastanawiam się, kogo mam winić, że aktorka grająca Monię, czyli panią lekkich obyczajów (w tej roli Gizella Bortel) wydaje się być kawałkiem drewna, które bez gracji danej można by przypuszczać każdej kobiecie porusza się, próbując niejako wić się wokół lub obok rurki.

Patrząc na panią Bortel na scenie, widziałam sprawną i piękną kobietę, której proporcje wyćwiczonego ciała zachwycają, a oryginalna uroda pozwala jej na wcielenie się zarówno w role kobiet szlachetnych, jak i właśnie takich rodem z “Miłości z dostawą do domu”. Niestety w momencie, gdy pani Bortel rozpoczyna scenę z tańcem na rurze – a jest to scena, w której jej postać odkrywa kolejną kartę przed widzami i widzimy ją w jej naturalnym dla niej otoczeniu klubu nocnego – wstydząc się za aktora niemalże odwracam wzrok, chcąc uniknąć oglądania wyraźnie niekomfortowej dla aktora sceny, która powoduje w nim spięcie ponad jego możliwości udawania braku spięcia.

Monia grana przez Panią Bortel wykonuje na podeście scenicznym z wbudowaną rurką (to jest interesujący element scenografii – w jednej scenie złożony na pół podest z rurą wkręconą z boku jest kanapą z lampą stojącą, by w innej scenie zagrać mini scenę z rurką pośrodku – gratuluję bardzo udanego w realizacji pomysłu) coś, co za taniec miało uchodzić, jednakże stało się delikatnie wyśmianym elementem karykaturalnej całości, jaką stanowi spektakl.

Dla mnie osobiście taniec jest językiem ciała wyrażanym poprzez świadome wprawianie własnego ciała w ruch w celu opowiedzenia niewerbalnej historii, którą może być jedna emocja lub jedna myśl, a nawet jedno niewypowiedziane na głos słowo. Taniec jest formą ekspresji, która powinna wyglądać na użytą bez wysiłku z pełną świadomością, gdzie w danym momencie znajdują się poszczególne części ciała, czyli z pełną świadomością kierowania ciałem w sposób wyznaczony przez umysł. Idąc tropem, że moja definicja jest według niektórych dość trafna, to niestety na scenie tańca zobaczyć nie można. Można za to zobaczyć osobę, której została narzucona choreografia przekraczająca jej możliwości, czy to fizyczne, czy też może psychiczne, która zmaga się ze swoim ciałem na scenie, odbierając postaci, którą gra, lekkość zbudowaną wcześniej przez - w jej przypadku - całkiem niezłą grę aktorską.

Moje pytanie – kogo mam winić za to, co zobaczyłam – raczej pozostanie nierozwiązane, ponieważ z jednej strony wiem, iż dobry choreograf to taki choreograf, który z człowieka, czy jest tancerzem, czy jedynie sprawnym fizycznie aktorem, wydobędzie to, co w nim najlepsze i sprawi, że to, co ma zrobić, zrobi tak, aby nie zakłócało to odbioru całości. Z drugiej zaś strony – może to, że pani Bortel ma predyspozycje fizyczne, nie oznacza, że chce się czegokolwiek nowego nauczyć i z pokorą przyjąć uwagi choreografa. Końcem końców to niestety widz cierpi na tym najbardziej, ponieważ kupując bilet na spektakl, płaci również za oglądanie tego owocu najwyraźniej nieudanej współpracy.

Jaki jest niewątpliwy pozytyw? Pole Dance, czy to w formie takiej, czy w owakiej coraz częściej pojawia się w spektaklach, serialach oraz innych przedsięwzięciach artystycznych i sportowych, co sprawia, że coraz więcej osób robi research internetowy na temat pole dance i wyrabia sobie swoje zdanie, nie podążając za stereotypami. Niezależnie od tego, czy pole dance jest pokazywany w teatrze w scenie pokazującej klub nocny, czy też, jak to było w Teatrze Syrena w spektaklu “Halo Szpicbródka”, jako znaczący element całego spektaklu, pcha to niektórych widzów do refleksji na ten temat. Zatem nie ma co rozpaczać, może następnym razem inny reżyser weźmie na warsztat pole dance i pokaże coś zjadliwego dla fanów tej formy tańca.

Więcej o spektaklu na oficjalnej stronie www:


Zdjęcia: źródło FB MIŁOŚĆ Z DOSTAWĄ DO DOMU
Na zdjęciach: Marzena Barcik oraz Gizella Bortel

wtorek, 29 października 2013

POLE DANCE NA POLSKIEJ GALI BMX

Już niedługo, 16 listopada w klubie 1500 m2 odbędzie się POLSKA GALA BMX, podczas której zobaczymy m.in. pokazy pole dance w wykonaniu instruktorek HOOK STUDIO – Karoliny Sobieraj oraz Marty Grabowskiej. O tym niecodziennym wydarzeniu opowie nam Karolina Sobieraj, która na pierwszych Mistrzostwach Polski w roku 2012 zajęła 14. miejsce i zapewne szykuje się na Mistrzostwa Polski Pole Dance Sport 2014, by pokazać swoją wspaniałą formę.

Natalia Maria Wojciechowska: Rowery - pole dance? Jak to się stało, że pole dance pojawi się na gali BMX?

Karolina Sobieraj: Rower i pole dance połączyły tricki oraz rura - obie te dyscypliny bazują na wykonywaniu karkołomnych ewolucji na rurach, więc było to dość naturalne połączenie. Organizatorom zawsze też zależało na zaproszeniu dziewczyn na Polską Galę BMX, aby przełamać mit "ridera bmx", który ma tylko jedno w głowie - rower oczywiście.

NMW: Jaki udział w gali ma Hook Studio?

KS: Dziewczyny z Hook Studio będą odpowiedzialne za pokazy tańca na rurze tuż po pokazach i zawodach rowerowych. Będzie to dodatkowa atrakcja podczas gali, której to atrakcji HOOK STUDIO jest patronem.

NMW: W jakiej formie pole dance pojawi się na gali? Artystycznie, sportowo, zmysłowo?

KS: Polska Gala BMX jest imprezą sportową i taki też charakter będzie miał pokaz pole dance.

NMW: Czy te pokazy to element większej promocji pole dance w Polsce, czy jednorazowa akcja?

KS: Zaczynamy od jednorazowej akcji, jednak obie strony, czyli Hook Studio oraz Jamaj Events, są zadowolone ze współpracy - idzie nam to bardzo sprawnie i przyjemnie, więc nie wykluczamy dalszych wspólnych projektów

Szczegółowe informacje dla chętnych:

POLSKA GALA BMX odbędzie się 16 listopada w klubie 1500 m2 przy ul. Solec 18. Start targów i zawodów ok. godziny 16:00, start gali ok 20-21. Wejście na imprezę kosztuje 10 zł. W trakcie gali odbędą się targi ciuchów, pokazy filmów o tematyce BMX, zawody na poręczach, loterie dla publiczności, wręczenie statuetek najlepszym zawodnikom BMX w Polsce oraz oczywiście pokaz tańca pole dance. Tego nie można przegapić!

poniedziałek, 21 października 2013

SYLWETKA ZAWODNIKA POLE DANCE - Jakub Kolasa

Z Jakubem Kolasą - tancerzem, choreografem, zawodnikiem pole dance, Mistrzem Polski Pole Dance 2013, zdobywcą 6. miejsca na Mistrzostwach Europy Pole Sport, właścicielem Sunset Girl Pole Dance Studio w Warszawie - rozmawiała Natalia Maria Wojciechowska.

Natalia Maria Wojciechowska: Na początek dość standardowe pytanie, ale zawsze fajnie jest poczytać, jak ktoś coś zaczynał – jak rozpoczęła się Twoja przygoda z pole dance?

Jakub Kolasa: Pole Dance zacząłem trenować tak naprawdę przez przypadek. Zajmowałem się wcześniej sportowo tańcem towarzyskim przez 6 lat, jazzem przez 3 lata oraz hobbystycznie dodatkowymi technikami, jak np. waackin' . Techniki, w których się prezentowałem na różnego rodzaju zawodach, wiązały się z pewnym uzależnieniem od innych, ponieważ nie występowałem jako solista, lecz jako partner lub członek formacji. Ten fakt w połączeniu z obciążeniem finansowym spowodował, iż porzuciłem te 2 style mniej więcej w marcu 2012 roku. W październiku tego samego roku natknąłem się na filmiki Jenyne Butterfly oraz Felix Cane na kanale YouTube. Byłem świadomy istnienia sportowego oblicza Pole Dance, niemniej jednak to, co ujrzałem  całkowicie przerosło moje oczekiwania. Pod wpływem chwili namówiłem koleżankę na próbną lekcję Pole Dance, traktując to jako możliwość nabycia zabawnego, jednorazowego doświadczenia. Już od pierwszych zajęć wiedziałem, że to dziedzina dla mnie. Jako wielbiciel wysiłkowych akrobacji i kontorsji ciała byłem przekonany, że w końcu odnalazłem technikę, która pozwoli mi wydobyć i zaprezentować cały swój potencjał, oferując jednocześnie niepowtarzalną zabawę.

NMW: Co spowodowało, że zdecydowałeś się na start w zawodach dopiero w roku 2013 i nie były to Mistrzostwa Mazowsza, tylko od razu Mistrzostwa Polski? Czy była to też poniekąd decyzja strategiczna?

JK: Szczerze przyznam, że start na Mistrzostwach Mazowsza był w moich planach i nawet
rozpocząłem przygotowania do tej imprezy. Niemniej jednak na tamten moment całe moje doświadczenie z Pole Dance zamykało się w 4 miesiącach treningów, rozpoczynając od poziomu najbardziej podstawowego. Miałem gotowy spis figur obowiązkowych, ale za to dzięki pracy i studiom - kompletny brak czasu na ich trenowanie. Ze względu na dostępność sali, moje przygotowania były ograniczone do porannych sobotnich treningów i sporadycznego uczestnictwa w regularnych zajęciach, podczas których dopracowywałem figury obowiązkowe zamiast programowych. Na 2 tygodnie przed Mistrzostwami podjąłem decyzję o rezygnacji ze startu ze względu na brak rzetelnego przygotowania. Wolałem skupić się na Mistrzostwach Polski, do których miałem zdecydowanie więcej czasu. Jestem z tej decyzji bardzo zadowolony. Kiedy tylko pojawił się katalog figur obowiązkowych na Mistrzostwa Polski, rozpocząłem treningi i sądzę, że jak na ówczesne 6 miesięcy styczności z tym sportem, można powiedzieć, iż byłem przygotowany najlepiej, jak na tamten moment mogłem być.

NMW: Kto jest dla Ciebie swojego rodzaju wzorem do naśladowania – rzecz jasna mowa tylko o pole dance.

JK: Jeżeli obydwoje rozumiemy "wzór do naśladowania" w ten sam sposób, jestem zmuszony odpowiedzieć, iż nikogo takiego nie posiadam. Ja przez wzór do naśladowania rozumiem osobę, u której podziwiam nie tylko wyraz artystyczny i kwestie techniczne, ale też osobowość, podejście do otoczenia i samego siebie, system motywacji i wiele, wiele innych - dosłownie osobę, którą chciałbym się osobiście stać.  Jest mnóstwo tancerzy, których podziwiam za to, co potrafią. Z tego powodu, podobnie jak każdy inny tancerz, inspiruję się ich twórczością i staram się pojedyncze elementy dopasować do własnego stylu. Niemniej jednak kieruję się zarówno w życiu, jak i w sporcie cenionymi przez siebie samego zasadami. Nie staram się nikogo naśladować.

NMW: Niedawno wziąłeś udział w Mistrzostwach Europy Pole Sport 2013 jako reprezentant Polski i zająłeś 6. miejsce na 10 występujących solistów – chcesz to jakkolwiek skomentować?

JK: Rozpocznę, odpowiadając na ukryte pytanie - jestem bardzo zadowolony ze swojego występu na Mistrzostwach Europy Pole Sport 2013 i, szczerze mówiąc, nie jechałem tam, żeby zająć wysoką lokatę. Wybrałem się na te zawody dla doświadczenia. Chciałem zobaczyć, jak wyglądają sportowe imprezy organizowane za granicą, sprawdzić poziom innych zawodników i ocenić swoje szanse na przyszły rok. Na czas Mistrzostw Europy trenowałem Pole Dance dopiero 11 miesięcy i prędzej oczekiwałem, iż zajmę ostatnie miejsce zamiast któregoś z pierwszych trzech. Tymczasem uplasowałem się na 6. miejscu, przegrywając jedynie 1 punktem z Rosjaninem z miejsca piątego, czego się w drodze do Pragi zupełnie nie spodziewałem. 

Po swoim występie zszedłem ze sceny z niemożliwym do usunięcia uśmiechem na twarzy. Przetańczenie podczas finału było moim najlepszym do tamtej pory, lepszym nawet od ostatnich treningów przed Mistrzostwami. Miała też miejsce dziwna sytuacja - kompletnie się nie stresowałem przed wyjściem na scenę, co  jest do mnie niepodobne. Przed swoją prezentacją na Mistrzostwach Polski lub Pole Dance Cup bardzo ciężko było mi opanować nerwy. Tym razem stresowałem się od tygodnia przed imprezą, a w jej dniu zaś odczuwałem dziwny spokój. Być może była to kwestia większego doświadczenia niż miałem na poprzednich zawodach, a może wynikało to z faktu, iż nie oczekiwałem niczego wielkiego, nieustannie wmawiając sobie, że inni zawodnicy i tak są o niebo lepsi ode mnie. Cokolwiek by to nie było, zadziałało na mnie bardzo pozytywnie. 

Największą nagrodą dla mnie były pochwały ze strony zupełnie nieznanych mi osób, zarówno zawodników, jak i widzów, a nawet sędziów, którzy akurat kategorii Solo Men nie sędziowali. Dla tego typu słów warto wkładać tyle pracy w swój rozwój.

NMW: Jakie są Twoje dalsze plany jako zawodnika pole dance?

JK: Nauczyłem się we wrześniu bardzo cennej lekcji. W Pole Sport należy dążyć do tego, by nie być tylko dobrym, ale ewidentnie lepszym od swojej konkurencji. Tak było w przypadku Dimitrija Fedotova i Guilherme Wandresena podczas Mistrzostw Europy Pole Sport 2013. Po obejrzeniu ich prezentacji nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, iż pierwsze 2 miejsca będą należały do nich. Moim zdaniem całkowicie zdeklasowali resztę kategorii męskiej, zostawiając miejsca 3-10 daleko w tyle. Ich występy stały się dla mnie inspiracją do dalszych, jeszcze bardziej intensywnych treningów.

Jako zawodnik Pole Dance planuję brać udział w większej ilości imprez zagranicznych i podobnie jak zawodnicy przeze mnie wspomniani wcześniej, osiągnąć tak wysoki poziom, żeby nie pozostawiać nikomu wątpliwości, iż miejsce na podium będzie należało do mnie. To z kolei jest możliwe do osiągnięcia tylko i wyłącznie dzięki ciągłej pracy i nieustannemu udoskonalaniu swojego tańca. 

NMW: Dobrze wiesz, że Twoja decyzja o odejściu z Duende spowodowała duże poruszenie i ciche pytanie, które tutaj zdajemy głośno- dlaczego odszedłeś z Duende i założyłeś warszawski oddział Sunset Girl Pole Dance Studio?

JK: Całe rzekome poruszenie spowodowane było przede wszystkim dość poważną dezinformacją. Wszyscy komentujący to zdarzenie byli przekonani, iż byłem instruktorem Duende, który "odszedł". Nic z tych rzeczy. Na dobry początek - nigdy nie prowadziłem zajęć w tej szkole tańca. Rozpocząłem tam swoją edukację Pole Dance na poziomie podstawowym. Następnie, w celu przyspieszenia tempa swojego rozwoju, zdecydowałem się na serię zajęć indywidualnych. Kiedy oznajmiłem, iż chciałbym zająć się tą dyscypliną na poważnie, startując na zawodach i prowadząc w przyszłości zajęcia, otrzymałem możliwość korzystania z sali w godzinach, kiedy trenowały instruktorki oraz uczestnictwa w zajęciach, gdzie nie było kompletu kursantek. W zamian za możliwość rozwoju, reprezentowałem to studio na zawodach sportowych, działając jako ich kolejne narzędzie promocyjne. 

W pewnym momencie swojego życia przestałem być zadowolony z wykonywanej pracy korporacyjnej. Czułem się zmęczony i nieusatysfakcjonowany, siedząc przed biurkiem 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. Potrzebowałem czegoś, co mnie będzie fascynowało i motywowało do działania. Rozwiązanie było bardzo proste - instruktor Pole Dance. W czerwcu 2012 roku miałem rozmowę odnośnie możliwości prowadzenia zajęć w szkole Duende. Zależało mi na małej ilości grup, ponieważ nie chciałem odbierać godzin swoim koleżankom, które od lat tam uczą. Rozmowa zakończyła się obiecująco i zapowiadało się na to, że już w trakcie wakacji ruszą moje pierwsze grupy. Niemniej jednak minął lipiec, sierpień, nadszedł wrzesień i nasza rozmowa najwidoczniej odeszła w niepamięć. Nie ukrywam, było mi dość przykro, widząc, że kadra instruktorska szkoły się powiększa, całkowicie pomijając przy tym moją wcześniej zgłoszoną kandydaturę. 

Pewnego wieczoru, rozmawiając z Karoliną Grzywaczewską - założycielką marki Sunset Girl, poruszyłem temat mojego niezadowolenia z życia zawodowego i problemów z realizacją marzeń. Moim wieloletnim pragnieniem było posiadanie własnego studia tańca. Zawsze myślałem, iż będzie to szkoła specjalizująca się w technikach pokroju: jazz, modern jazz, hip hop, house itp. Ze względu na zmianę swojej "specjalizacji", wiadomym było, że nowym marzeniem będzie własna szkoła Pole Dance. Karolina po wysłuchaniu moich problemów zaoferowała rozwiązanie oparte na otwarciu warszawskiego oddziału marki Sunset Girl Pole Dance Studio. Pojawiła się szansa zajęcia się tym, co naprawdę kocham. Od razu zająłem się organizacją studia, kwestiami formalnymi i reklamą. Z tego powodu nie udawałem się już na treningi do studia Duende, zresztą możliwość ta została mi odebrana. 

NMW: Wracając do występów na zawodach – ile zajmuje Ci przygotowanie jednej choreografii oraz dopracowanie jej tak, byś był z siebie zadowolony?

JK: Czas przygotowania choreografii zależy stricte od wymogów danego eventu. Najłatwiej jest mi ułożyć sekwencje na rurze obrotowej oraz elementy podłogowe ze względu na swoje doświadczenie w innych technikach tańca. Najwięcej czasu zajęło mi ułożenie choreografii do Mistrzostw Europy. Wynikało to m.in. ze względu na wymóg układu w rozkładzie procentowym: 40% na jednej rurze, 20% pomiędzy, 40% na drugiej rurze - dokładnie w takiej kolejności. To sekwencje na rurze statycznej pochłonęły najwięcej mojej energii i czasu. Ciężko jest mi powiedzieć, ile czasu zajmuje mi dopracowanie choreografii tak, bym był z siebie zadowolony. Do tej pory nie miałem tak obszernych możliwości rozwoju, jakie mam teraz. Najlepiej zapytać mnie o to samo w przyszłym roku. :)

NMW: Czy wyobrażasz sobie sytuację, w której np. za rok występujesz na zawodach, a Twój podopieczni występują z Tobą? Czy uważasz, że tak to powinno wyglądać?

JK: Oczywiście, że wyobrażam sobie taką sytuację. Sądzę wręcz, że jest to nie do uniknięcia w
naszym kraju. Osoby debiutujące w zawodach prędzej czy później trafią do kategorii elite, gdzie będą zmuszone się zmierzyć ze swoimi instruktorami. Jeżeli ktoś zapisuje się na zajęcia z perspektywą startu na zawodach, bardzo chętnie udzielę tej osobie pomocy, by została jak najlepiej przygotowana. Tak, jak nam kiedyś powiedziała Marion Crampe - "It's all about the community". Środowisko Pole Dance się powiększa, ale jest wciąż dość niszowe w Polsce. Dlatego jestem zwolennikiem postawy wspierającej innych zawodników. Zawsze będę za nich trzymał kciuki, a jeśli nie uda mi się z nimi zwyciężyć, z nieudawaną radością uścisnę im dłoń i pogratuluję wygranej.

NMW: Obecnie na świecie pole dance wyraźnie zaczyna się dzielić na dwie frakcje – pole sport i pole art, jednakże to wciąż pole dance. Jak się zapatrujesz na ten podział? Czy uważasz, że to dobry kierunek?

JK: Jest to obligatoryjny kierunek dla dyscypliny posiadającej wielu zwolenników zarówno pro-sportowych, w znaczeniu: walczących o to, by Pole Dance nazywano oficjalnie sportem, najlepiej olimpijskim, oraz broniących sfery artystycznej Pole Dance. Nie widzę w tym nic złego. Uważam, że podział na Pole Sport i Pole Art daje nam jako jednostkom możliwość dokonania wyboru imprez, na których chcielibyśmy startować. Istnieje ogrom znakomitych tancerzy sportowych, którzy nie czują się pewnie w odsłonie artystycznej, ekspresji i uzewnętrzniania swoich emocji przed widownią. Istnieje też duże grono tancerzy artystycznych, którzy nie życzą sobie, by ich występ oceniano głównie przez pryzmat popisów siły i rozciągnięcia. Jest to jak najbardziej zrozumiałe. Cieszmy się zatem, że istnieją zawody zarówno sportowe, jak i artystyczne, ponieważ to finalnie my podejmujemy decyzję, dokąd chcemy się udać. Pamiętajmy, że sami musimy tego chcieć, nikt nas do startu nie zmusza. 

Jakub Kolasa jako młody zawodnik pole dance ma przed sobą na pewno jeszcze wiele startów na Mistrzostwach Polski, tudzież Mistrzostwach regionalnych pole dance w Polsce. Powstaje jednak pytanie: czy będzie miał z kim walczyć o najwyższy tytuł, czyli tytuł Mistrza Polski Pole Dance, który upoważnia do wyjazdów na imprezy międzynarodowe, jak Mistrzostwa Świata i Mistrzostwa Europy? Czy po raz kolejny na podium stanie sam z powodu braku zawodników pole dance w kategorii solistów? O tym przekonamy się na kolejnych Mistrzostwach - Mistrzostwa Południa Polski Pole Dance Sport już 1 lutego 2014 w Legnicy: http://poledancesport.org/mistrzostwa-pole-dance-sport/mistrzostwa-po%C5%82udnia-polski/regulamin-mistrzostw-poludnia-polski-pole-dance-sport

niedziela, 20 października 2013

SUNSET GIRL POLE DANCE STUDIO w Warszawie

To już fakt - SUNSET GIRL POLE DANCE STUDIO- -  zawitało do Warszawy. Stało się tak za sprawą Jakuba Kolasy - Mistrza Polski Pole Dance Sport 2013. Jakub do tej pory współpracował ze Studio Duende - www.duende.pl, które jako pierwsze dało mu pole dancowy dom, ale jak wiele osób związanych z pole dance Kuba poczuł, że chce zrobić coś autorskiego, czyli na własną rękę. Tym autorskim projektem Jakuba jest sprowadzenie znanego już z Katowic, Kielc, Olsztyna i innych miejscowości ( szczegółowe informacje na stronie www.sunsetgirl.pl)  marki Sunset Girl do Warszawy i jednocześnie stanie się właścicielem studio pole dance w Warszawie. Tutaj warto wspomnieć, że Sunset Girl powstało w 2010 roku, jako jedno z pierwszych miejsc, w którym można było uczyć się pole dance. Kreatorką tej rozpoznawalnej w Polsce marki jest Karolina Grzywaczewska - więcej o Karolinie na http://www.sunsetgirl.pl/index.php/kadra.

W dniu 19.10.2013 nastąpiło to długo oczekiwane otwarcie Sunset Girl w Warszawie. Podczas tego dnia otwartego każdy i to za darmo mógł spróbować swoich sił na zajęciach z Jakubem Kolasą oraz Sonią Kajdanowską - instruktorami Sunset Girl Pole Dance Studio - Warszawa i od razu zapisać się na zajęcia. Sunset Girl jest już trzecim miejscem na mapie warszawskiej Pragi, w którym można uczyć sie pole dance:

Duende - www.duende.pl
Inspiral - www.inspiral.pl
Susnet Girl - www.sunsetgirl.pl

Co jeszcze ciekawego czeka nas na pole dancowej Pradze? Sądząc po tempie rozwoju pole dance w Polsce może w niedługim czasie Praga stanie się swojego rodzaju polskim centrum pole dance - poczekamy, zobaczymy. Tak, czy inaczej to pewne , że warszawska Praga stała się atrakcyjnym kierunkiem pole dancowym i może warto się nią zainteresować i w najbliższym czasie zrobić pole danowy tour po wszystkich szkołach, żeby wybrać którąś dla siebie. 

Na zdjęciach: Jakub Kolasa oraz osoby biorące udział w dniu otwartym Sunset Girl Pole Dance Studio w dniu 19.10 w Warszawie.