piątek, 6 grudnia 2013

SYLWETKA ZAWODNIKA POLE DANCE - Berenika Nienadowska


Berenika Nienadowska - od piątego roku życia trenowała akrobatykę sportową, startując w zawodach różnego szczebla - od regionalnych do ogólnopolskich - w tym cyklu Pucharu Polski oraz Mistrzostwach Polski Juniorów. Po przeprowadzce do Wrocławia zajęła się aerobikiem sportowym, w którym podczas Akademickich Mistrzostw Polski w 2010 roku zajęła III miejsce w kategorii trójek kobiet w grupie uniwersytetów. Równocześnie rozpoczęła naukę pole dance i to okazało się jej miłością. W akrobatycznym tańcu na rurze szkoli się od 2009 roku. Jest jedną z instruktorek szykujących aktorki do sztuki teatralnej 'Ziemia Obiecana'. Podczas Pierwszych Ogólnopolskich Zawodów Pole Dance 2011 roku zajęła trzecie miejsce. Dla niej pole dance to nie tylko taniec, to nie tylko akrobacje na wysokości, to przede wszystkim ciężka praca, która pomimo wysiłku i początkowych trudności - uzależnia. Dlatego też podczas zajęć nie tylko w najlepszy możliwy sposób stara się przekazać swoje umiejętności - chce zarazić pasją i optymizmem, chce pokazać, że każda sekunda, każda minuta wysiłku włożonego w naukę jest bezcenna i prędzej czy później przyniesie rezultaty. Nie ma dla niej nic cenniejszego i wywołującego większy uśmiech niż radość z wykonania nowej akrobacji podczas zajęć. Ostatnio Berenika po dłuższej przerwie wystąpiła na Mistrzostwach Polski Pole Dance w kategorii solistki debiutantki i zajęła pierwsze miejsce, a tuż potem wystąpiła na Mistrzostwach Europy Pole Sport, gdzie na 35 startujących ta debiutująca zawodniczka zajęła 17 miejsce, plasując się wyżej niż chociażby Valeria Bonalume - Mistrzyni Włoch 2011 i 2012. 

Źródło notki biograficznej: www.sunsetgirl.pl  

Natalia Maria Wojciechowska: Na początek standard - jak zaczęła się Twoja przygoda z pole dance?

Berenika Nienadowska: Jak to przeważnie bywa, początek pole dance zbiegł się z końcem mojej przygody z akrobatyką sportową. Do Wrocławia przeprowadziłam się na studia i bardzo chciałam kontynuować swoją sportową karierę. Niestety tak się złożyło, że w mojej dyscyplinie, czyli trójkach kobiet, nie miałam jeszcze czego szukać - nie było partnerek, które odpowiadałyby mi wiekiem i umiejętnościami. Równolegle z poszukiwaniami klubu zaczęłam trenować aerobik sportowy w sekcji Uniwersytetu Wrocławskiego. I któregoś dnia, szukając choreografii do układu, trafiłam na film Felix Cane - teraz już kultowy, z Mistrzostw Australii - i się zakochałam. Bardzo mi się to spodobało, udostępniłam go na swoim profilu na Facebooku - ktoś przysłał mi link do innego filmiku, tym razem do pokazu Jenyne Butterfly, a ja zdałam sobie sprawę, że patrząc na to, nie widzę pokazu z klubu go-go, tylko obserwuję przepiękne połączenie tańca, akrobatyki, siły i jednocześnie kobiecości. Jednocześnie we Wrocławiu stworzona została pierwsza szkoła pole dance, a dzięki kilku osobom oraz zbiegom okoliczności zostałam tam pierwszą instruktorką. Tak to się zaczęło i trwa już od ponad czterech lat.

NMW: Ostatnio miałaś szansę po raz pierwszy wystąpić na konkursie poza Polską - Mistrzostwa Europy Pole Sport - na które mogłaś pojechać jako zawodniczka reprezentacji Polski dzięki zwyciężeniu kategorii solistek debiutantek na Mistrzostwach Polski Pole Dance 2013 - jakie wrażenia?

BN: Wrażenia dość mieszane, jeżeli chodzi o atmosferę, innych zawodników, to moje odczucia są bardzo pozytywne. Niezależnie od kraju, konkurencji ludzie się integrowali, w przerwach między występami razem wskakiwali na rurki, uczyli się nawzajem, żartowali. Oczywiście zdarzały się wyjątki, na szczęście nieliczne. Podobało mi się też to, że przygotowane było miejsce z trzema podestami do rozgrzewki, żeby zawodnicy nie musieli stać w niekończącej się kolejce do rurek przygotowanych na "scenie".  Bardzo pozytywnie też oceniam wprowadzenie kategorii "babies 6-9", czyli dzieci od 6. do 9. roku życia ćwiczących na rurce. Dokładnie w tym samym wieku zaczynają dzieci swoją przygodę z gimnastyką artystyczną czy akrobatyką sportową. To pokazuje, że pole dance to już nie tylko taniec na rurze, to przede wszystkim gimnastyka na drążku. Organizacyjnie natomiast uważam, że można to było lepiej rozwiązać, wszyscy zawodnicy w dniu startu musieli być na sali już o 9 rano, tymczasem całość przesunęła się i występy zamiast zakończyć się planowo o 21, kończyły się około północy. Nietrudno sobie wyobrazić, jak czuły się solistki występujące już na samym końcu. Nie mogę natomiast zbyt wiele krytykować, ponieważ w regulaminie zawodów znalazł się podpunkt, który zabrania negatywnego wypowiadania się na temat Mistrzostw, dlatego część pewnych sytuacji muszę po prostu przemilczeć.

NMW: Z relacji wiem, że bardzo stresowałaś się przed występem na Mistrzostwach Europy i Twój występ mógł być o 50% lepszy niż był, gdyby nie ekstremalny stres, który wpłynął na jakość występu. Czy coś z tym robisz? Ostatnio Stowarzyszenie ogłaszało szkolenie "Trening mentalny kluczem do tytułu Mistrza/Mistrzyni Polski", czy uważasz, że takie szkolenia są potrzebne?

BN: Owszem, stresowałam się bardzo i nie ukrywałam tego ani podczas zawodów, ani po nich, przyznaję się do tego otwarcie i wiem, że mogłam zatańczyć lepiej. Jestem osobą, która zawsze wszystkim bardzo się przejmuje i koniec końców mam stwierdzoną nerwicę żołądka. Tuż przed wyjazdem mój stan zdrowia nieco się pogorszył i to też spowodowało, że stresowałam się nie tylko występem, ale też ewentualnym przyszłym leczeniem. Trzecim czynnikiem, który spotęgował mój stres, był fakt, że w swojej kategorii byłam drugą startującą, natomiast tuż przede mną oraz tuż po mnie startowały dwie Czeszki, a wiadomo, że zawodnicy startujący "u siebie" zawsze mają dodatkowe wsparcie w postaci widowni. Jeżeli zaś chodzi o szkolenia mentalne, to nie jestem co do nich przekonana - bo wierzyć w siebie należy zawsze, to zależy od podejścia człowieka do samego siebie - szkolenie, choćby kilkugodzinne, nie zmieni nastawienia i charakteru człowieka. Poza tym co z tego, że ktoś w siebie uwierzy? Tytuł tego szkolenia to "Trening mentalny kluczem do tytułu Mistrza" - w parze z wiarą w siebie powinny iść treningi siłowe i taneczne, samo myślenie "jestem mistrzem/mistrzynią" nie wystarczy.

NMW: Przed Mistrzostwami Polski 2013 wystąpiłaś na Zawodach we Wrocławiu w 2011, ale potem zniknęłaś - co się stało? I co się z Tobą działo?

BN: Cóż - zdrowie. Po zawodach we Wrocławiu byłam naładowana pozytywną energią do treningów. Jak to bywa w takich sytuacjach, chciałam się nauczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Skończyło się na tym, że odnowiła się moja dość poważna kontuzja kręgosłupa jeszcze z czasów, kiedy trenowałam akrobatykę, a co się z tym wiąże - wizyty u lekarzy, badania, rezonanse. Na szczęście okazało się, że wciąż mogę trenować, tylko teraz podchodzę do tego bardziej metodycznie i spokojnie.

NMW: Teraz, jeśli wystąpisz na Mistrzostwach Południa Polski 1.02.2014 w Legnicy lub/i Mistrzostwach Polski 31 maja 2014, będziesz występowała jako solistka elite - stresujesz się tym, dostrzegasz w tym szansę na podium i start w Mistrzostwach Świata Pole Sport?

BN: Na szczęście zawody krajowe stresują mnie nieco mniej, dlatego mam nadzieję, że tym razem nie będę odczuwać nerwów tak bardzo, jak w Pradze. O podium myślę zawsze, jaki jest sens w ciężkich treningach, spędzaniu na nich wolnego czasu, skoro mam jechać na zawody i obstawiać siebie w ogonie? Jeżeli sama w siebie nie będę wierzyć, to nikt nie zrobi tego za mnie. Co do startu na Mistrzostwach Świata - mam dopiero 24 lata, przede mną co najmniej kilka lat treningów i startów, dlatego uważam, że mam jeszcze na to czas. 

NMW: Dla osób interesujących się pole dance w Polsce jesteś osobą rozpoznawalną i cenioną, a osoby zaczynające pole dance prędzej czy później trafiają na Twój profil na FB zarówno ten prywatny, jak i Fan Page - a tu, zamiast zawodniczk, i widzą fotomodelkę i to fotomodelkę postrzeganą przez niektórych jako fotomodelkę erotyczną -  jaki jest Twój punkt widzenia? I jaka jest historia okładki Playboya - pozowałaś do sesji Playboya?

BN: Na początek wyjaśnię najważniejszą rzecz - nigdy nie byłam, nie jestem i zdecydowanie nie będę fotomodelką erotyczną. Istnieje diametralna różnica pomiędzy zdjęciami aktowymi a zdjęciami erotycznymi. Jestem fotomodelką aktową, bieliźnianą, a to są zupełnie inne rodzaje zdjęć niż erotyczne. Po drugie - nie zajmuję się tylko tańcem, pozować do zdjęć zaczęłam jeszcze w czasach, gdy trenowałam akrobatykę, dlatego mam pełne prawo, żeby posiadać fan page jako fotomodelka. Poza tym nie pozuję tylko do zdjęć aktowych, zwłaszcza na Facebooku nie mogę takich zdjęć publikować, więc tym bardziej osoby trafiające na mój profil nie oglądają tam "golasów". Muszę też sprostować - nigdy nie pozowałam do Playboya - okładka była nagrodą specjalną w edycji konkursu Fotoerotica, na który zdjęcia wysyłał fotograf, któremu pozowałam. Po prostu okazało się, że spodobałam się im w króliczej czapce. Kolejnym faktem jest też to, że na moim fan page'u publikuję też filmy i zdjęcia związane z pole dance - na mój profil zagląda dużo mężczyzn, a wiadomo, że to niestety głównie oni wierzą w stereotyp tańca na rurze jako tylko i wyłącznie erotycznego pokazu, dlatego przez takie publikacje staram się zmieniać ich punkt widzenia i jak na razie, sądząc po ilości ponownych udostępnień tych zdjęć i filmików, komentarzach oraz po wiadomościach prywatnych, widzę, że małymi krokami mi się to udaje. Oczywiście wiem, że całego świata nie zmienię, ale zauważam różnicę w postrzeganiu tego tańca przez mężczyzn.

NMW: Udzielasz wywiadów do telewizji internetowych, magazynów fitness,  radia itd. robisz prawdziwą promocję siebie, ale oczywiście zawsze związane jest to z pole dance, co jest super - czy ktoś Ci aranżuje te wywiady? Sama się odzywasz do mediów? Jesteś proszona o wywiad przez osoby szukające informacji o pole dance? Czy uważasz, że inni zawodnicy powinni podchodzić do tematu autopromocji trochę bardziej profesjonalnie - zwrócić większą uwagę na szukanie kontaktu z mediami, oryginalnych sposobów promowanie się w sieci itd.?

BN: Jestem instruktorką oraz tancerką pole dance, która zajmuje się fotomodelingiem, co wzbudza zainteresowanie, sama zresztą też poruszyłaś ten temat. A jak wiadomo, tematy kontrowersyjne zawsze będą przyciągać. Nigdy nie szukałam kontaktu z mediami, każda z moich publikacji wynikała z tego, że to ktoś odezwał się do mnie, przysłał mi pytania, zaaranżował wywiad. Co do ostatniego pytania - jeżeli ktoś jest zawodnikiem, trenerem, tancerzem - to powinien przede wszystkim skupiać się na udoskonalaniu swoich umiejętności. Oczywiście, jeżeli to ktoś garnie się do nas, pragnie zdobyć więcej informacji, to jak najbardziej jest to w porządku i niegrzecznie byłoby zostawiać pewne pytania bez odpowiedzi. Natomiast nie jestem zwolenniczką "parcia na szkło" za wszelką cenę. Jeżeli sprawdzamy się w tym, co robimy, to prędzej czy później ktoś sam się nami zainteresuje.

NMW: Jakie są Twoje najbliższe plany związane z pole dance/pole sport?

BN: Na pewno nie zamierzam mówić ostatniego słowa. Wciąż się uczę, doszkalam, udoskonalam to, co już potrafię. Nie mam najmniejszej ochoty rezygnować ani z własnych pokazów, ani z nauki innych.

NMW: Czy jest coś, co byś chciała zrobić ponownie, ale troszkę inaczej albo w ogóle czegoś nie zrobić?

BN: Na żebrach mam wytatuowaną sentencję - be yourself, never regret (bądź sobą, nigdy nie żałuj) - moje życie na razie układa się całkiem nieźle, choć były w nim różne sytuacje. Pewne lekcje były bolesnymi nauczkami, ale nie zrezygnowałabym z nich. Każda życiowa sytuacja mnie czegoś nauczyła, ukształtowała. Jeżeli żałowałabym czegokolwiek, to byłoby to równoznaczne z tym, że żałuję, jaką osobą jestem teraz i co udało mi się przez to osiągnąć - a tak nie jest.

NMW: Na pewno wiele osób ciekawi Twoja dieta, ponieważ nie można nie zauważyć, że masz ciało bardzo dopracowane i wypracowane, ale jak niejednokrotnie podkreślasz na wpisach na FB - jest to efekt treningów i diety. Zdradź chociaż troszkę z berenikowej magii i poradź coś tym, którzy chcieliby wyglądać jak Ty, a jestem przekonana, że jest takich młodych kobiet cała masa.

BN: Wyglądać jak ja? Lepiej nie, nie mogę znaleźć dopasowanej sukienki zapinanej na plecach :) A tak całkiem poważnie - moje treningi to w większości zajęcia na rurce, na siłowni skupiam się na poprawieniu wydolności organizmu. Nie jestem trenerem personalnym i nie znam się na układaniu idealnie dobranych pod organizm posiłków ani treningów - staram się słuchać siebie. Jeżeli czuję, że mam nieco słabsze nogi, to staram się je delikatnie wzmocnić, kiedy czuję, że spada mi kondycja, wchodzę na bieżnię. Korzystam z sauny, od czasu do czasu idę na basen. Moja dieta to też nie ściśle obliczone kalorie i pięć posiłków dziennie. Po prostu unikam tego, co szkodliwe, zwracam uwagę na etykiety produktów, odstawiam to, co w swoim składzie zawiera glutaminian sodu lub fosforany. Nie jem białego pieczywa, zamiast zwykłych makaronów używam pełnoziarnistych, ziemniaki zamieniłam na ryż i kaszę. Mięsa nie panieruję, nie używam oleju. Unikam chipsów i frytek. Unikam McDonalda, w KFC jem tylko wtedy, gdy już nie ma innej możliwości. Czuję i widzę różnicę w swoim wyglądzie i samopoczuciu. Owszem, zdarzają mi się wpadki, nie wyobrażam sobie, żebym miała zrezygnować z żelków czy orzechów laskowych w czekoladzie - ale wtedy wiem, że podczas treningów będę musiała poćwiczyć nieco intensywniej.

NMW: Jak postrzegasz rynek pole dance we Wrocławiu? Ostatnio otworzyła się szkoła Pole Dance Institute, z której właścicielkami niedawno opublikowałam wywiad, czy wpłynęło to na ilość klientek/ów studio, w którym Ty uczysz?

BN: Fajnie, że rynek pole dance się rozrasta, dociera przez to do większej liczby osób, choć faktycznie rozdrobnienie może powodować zmniejszenie ilości kursantek w poszczególnych szkołach. Uważam jednak, że każda szkoła ma coś innego do zaoferowania i klientki mają pełne prawo wyboru, gdzie jest im najwygodniej trenować. Osobiście nie zauważyłam dużej różnicy, większość moich kursantek to kobiety, które trenują u mnie już od jakiegoś czasu, podoba się im mój program, sposób, w jaki uczę, doceniają fakt, że poza zajęciami pole dance mają dostęp do siłowni, sauny oraz innych zajęć fitness. Poza tym pojawiło się dużo nowych, chętnych do trenowania dziewczyn, a to oznacza, że póki co większa ilość szkół nie powoduje zmniejszenia ilości trenujących, tylko rozpoczęcie przez kolejne kobiety przygody z pole dance.

NMW: Czy tylko uczysz w Sunset Girl Pole Dance Studio, czy - jak Jakub Kolasa w Warszawie - Ty jesteś właścicielką oddziału Sunset Girl Pole Dance Studio we Wrocławiu?

BN: Jestem wrocławską instruktorką Sunset Girl, którego filia mieści się w budynku siłowni Jupiter.

NMW: Jesteś zawodnikiem, który posiada swojego sponsora - Sun Pole - www.polesport.pl producenta sprzętu do pole dance - jak do tego doszło i na czym to polega?

BN: Tuż po moim występnie podczas II Mistrzostw Polski Pole Dance dostałam e-mail z propozycją sponsorowania mnie przez Sun Pole. Ucieszyło mnie to bardzo, w końcu coś takiego nie trafia się często. Odpisałam, zgodziłam się, podpisałam umowę, a teraz, gdy mam ochotę rozwijać się tanecznie, od wyjazdów na warsztaty pole dance po szycie strojów do występów, korzystam z pomocy finansowej mojego sponsora.

NMW: Czy kiedykolwiek ktoś dosłownie lub jedynie w przenośni wytykał Cię palcem i mówił o Tobie negatywnie tylko dlatego, że trenujesz "taniec na rurze"?

BN: Wiadomo, chyba żadna trenująca pole dance osoba nie uniknęła takich sytuacji. Owszem, zdarzały się przykre porównania, zdarzały się głupie żarty, ale otacza mnie grupa najbliższych mi osób, które znają mnie, wiedzą, co robię i ile wysiłku to wymaga i w takich sytuacjach nie zostawiają mnie samej.
Dość często te najbardziej idiotyczne i bolesne komentarze pochodzą od osób, które nawet jakby się je zabrało na trening i udowodniło, że nie potrafią się choćby wspiąć na rurkę, to i tak będą wiedzieć lepiej, wtedy wiem, że nie ma sensu kopać się z koniem. Pamiętam do tej pory sytuację, kiedy osoba, wydawało mi się dość nowoczesna, mój znajomy, po obejrzeniu filmu, który zamieściłam na swoim profilu, stwierdził, że "siniaki i po gwałcie zbiorowym się pojawiają, a skoro uważam, że pole dance to sport, to wprowadźmy też na olimpiadę seks na czas". Żadne argumenty nie trafiały, znajomość dość chłodno się zakończyła. Tak bywa, trudno.

NMW: Na sam koniec - czy jest coś, co chciałabyś poradzić swoim kursantkom i innym osobom rozpoczynającym pole dance'ową przygodę?

BN: Najważniejsza rada - nie bać się tego, co będą mówić inni. Ludzie zawsze znajdą sobie temat do plotek, bo łatwiej zająć się cudzym życiem niż własnym. Nam ma sprawiać radość to, czym się zajmujemy, bo jeżeli tylko nie krzywdzimy innych naszymi czynami, to co nas obchodzi cudze gadanie? Ja się tego uczyłam bardzo długo, zaczynałam, kiedy sytuacja pole dance w Polsce nie była w ogóle wypracowana. Głęboko wierzę w to, że każda kolejna grupa kobiet i mężczyzn rozpoczynająca swoją zabawę z pole dance będzie miała coraz łatwiej.

Zdjęcia:
Tomasz Krajewski
Studio10
Karolina Grzywaczewska
Alena Gurenchuk