piątek, 8 listopada 2013

"Kochani! Sami wiecie, że pole dance to świetny sport" - rozmowa z Ewą Wizińską

Ewa Wizińska jest kursantką pole dance oraz laureatką tegorocznego konkursu blogu POLE DANCE POLSKA na najlepsze pole dance'owe przebranie na Halloween. To na nią zagłosowało ponad 50 osób i to właśnie dzięki głosującym Ewa nie tylko otrzymała DVD – Mistrzostwa Francji Pole Dance 2011 – niedostępne na rynku, ale również stała się bohaterką kolejnego wywiadu dla Pole Dance Polska.

Natalia Maria Wojciechowska: Standardowo na początek - jak rozpoczęła się Pani przygoda z pole dance?

Ewa Wizińska: Moja przygoda z pole dance rozpoczęła się całkiem przypadkiem. Mniej więcej trzy lata temu koleżanka zapytała mnie, czy idę z nią na zajęcia taneczne. Chętna na różne propozycje związane z tańcem, zapytałam, co tym razem wymyśliła. Usłyszałam: „zabieram Cię na pole dance, czyli taniec na rurze!” Wówczas nie wiedziałam, co to jest. Zareagowałam oburzeniem, które gdzieś pulsowało w środku. Nie mogłam znieść tego, że moja najbliższa koleżanka proponuje mi coś takiego, czyli taniec, który odbiega od moich etycznych zasad. Bardzo sceptycznie do tego podeszłam, gdyż rurka kojarzyła mi się tylko z klubami i życiem nocnym, a nie miałam pojęcia, że może służyć do czego innego. Mimo tego zgodziłam się, gdyż obiecała mi, że zmienię zdanie. Miała rację. Pierwsze zajęcia pamiętam do dziś. Byłam podekscytowana, szczęśliwa i bardzo zmęczona. Miałam zakwasy nawet na uszach (śmiech). Moje wyobrażenie o tańcu na rurze zmieniło się i zamiast potępiać osoby, które to robią, zaczęłam je podziwiać. Byłam zła na siebie za to, że zamiast przekonać się osobiście, co to właściwie jest taniec na rurze, wierzyłam w mój zniekształcony obraz. Po tygodniu zapisałam się do jednej z warszawskich szkół tańca na kurs pole dance. Uczęszczałam do niej ok. 3 miesiące. Raz w tygodniu, a następnie dwa razy w tygodniu. Po tym okresie odeszła ze szkoły instruktorka, którą najbardziej ceniłam i to spowodowało, że też zrezygnowałam, ale nie odpuściłam. Ponownie zapisałam się na pole dance w sierpniu 2012 roku i do tej pory jestem pod wielkim wrażeniem magii tego sportu.

NMW: Na razie trenuje Pani pole dance stosunkowo niedługo - jakie są Pani dalsze plany? Zawodnik? Instruktor? Własna szkoła?

EW: Systematycznie trenuję od 1 roku i trzech miesięcy. W tej dyscyplinie to faktycznie krótko. Jak wyglądają moje plany na przyszłość? Może powiem tak - plany to cześć naszych marzeń, więc nie mogę mówić głośno, bo się nie spełnią. Powiem tylko, że na pewno chcę się uczyć nowych figur, a opanowane doskonalić. Jestem na samym początku tej drogi i czuję się jak mała mróweczka, która musi jeszcze dużo pracować, aby zdobyć to, czego chce.  

NMW: Obserwując pole dance w Polsce, jakie Pani odnosi wrażenie? Co by Pani zmieniła, co stworzyła?

EW: Zajęcia z pole dance oferowane są w coraz większej liczbie szkół tanecznych i fitness. Cieszy mnie, że coraz częściej panie i panowie zapisują się na tego typu zajęcia. Świadczy to o tym, że doceniane jest to świetne połączenie dużej sprawności fizycznej, siły oraz akrobatyki. Dzięki dużemu zainteresowaniu mediów, dyscyplina staje się bardzo popularna i ludzie nie kojarzą rurki tylko i wyłącznie z klubem go-go, ale zaczynają cenić ten rodzaj sportu. Chciałabym, aby zaczęto cenić siłowe elementy pole dance, dlatego też marzę o rurce na każdej siłowni. Dodatkowo - w letnie dni szkoły tańca powinny wyjść z rurkami w plener, tak aby wszystkim pokazać, że jest to sport dla każdego.

NMW: Czy miała Pani kiedykolwiek nieprzyjemności dlatego, że trenuje Pani pole dance?

EW: Nie, nigdy nie miałam z tego nieprzyjemności.

NMW: Czy nadal spotyka się Pani z opinią, że pole dance to taniec erotyczny?

EW: Zdarza się, że jeśli komuś mówię o tym, co trenuje, to słyszę głupie żarty… Jednak wiem, że są to żarty osób nieświadomych, często myślących stereotypowo. Pozytywnie zaskakują mnie młodzi ludzi, u których jest większa świadomość i to mnie cieszy.

NMW: A teraz coś z zupełnie innej beczki, ale na pewno dla czytelników interesujące - na jakiej rurce Pani trenuje, jakich gripów używa i dlaczego?

WE: Ponieważ chodzę do wielu szkół, więc ćwiczę na oferowanych przez szkoły rurkach, czyli naprawdę różnych ;-) Próbowałam wielu gripów, najbardziej odpowiada mi dry hands. Doskonały specyfik na pocące ręce.

NMW: Na sam koniec - co by Pani powiedziała osobom trenującym pole dance, ale bojącym się o tym mówić?

EW: Kochani! Sami wiecie, że pole dance to świetny sport. Ciężka praca nad swoim ciałem i siłą. Pomyślcie, że tylko garstka osób trenuje pole dance, a my znajdujemy się właśnie w niej. Potrafimy robić rzeczy, których przeciętny człowiek nie wykona. Powinniśmy być dumni. Wybraliśmy właśnie pole dance, bo przynosi nam wiele satysfakcji, a przy okazji kształtuje sylwetkę. Więc dlaczego o tym nie mówić! Jeśli ktokolwiek z Was będzie miał sytuację, że ktoś ze znajomych ironicznie się uśmiecha, słysząc, co trenujesz, to zaproś go na zajęcia, niech spróbuje swoich sił. Następnie później niech wyrazi swoją opinię. Róbmy to, co w życiu chcemy robić, a nie to, co nam karzą. Uwierzmy w siebie. Wszystkim osobom trenującym ten sport chylę głowy, bo wiem, ile bólu, siniaków i zadrapań kosztuje nowa figura, mimo tego nie odpuszczamy. Rura nie jest dla mięczaków, jest dla twardzieli i hardkorów. Zachęcam również bardzo serdecznie wszystkich w każdym wieku do spróbowania tej dyscypliny. Warto samemu się przekonać, jak smakuje ten sport.

Zdjęcia zostały udostępnione przez Panią Ewę Wizińską